sobota, 16 lutego 2013

Rozdział 13

Z perspektywy Harre'go*

Usiadłem naprzeciwko pokoju, w którym jest Destiny. Badania ciągną się niemiłosiernie. Zero informacji, brak reakcji. Ci lekarze mnie wykończą.
P-Spokojnie, wszystko będzie dobrze. - Doszła do nas Perrie. Zastąpiła Roksanę, z którą w ogóle nie wiemy co się dzieje.
H-Może zadzwonimy do Roksany? - Wypaliłem. Pomyślałem, że to może być dobry pomysł. Nie chciałem denerwować Destiny, ale może zobaczyłaby, że Jej przyjaciółka wciąż jest przy Niej. Nie zapomniała o niczym.
N-Dzwonię.
Z-Stary, skąd masz do Niej numer? - Nialler się oddalił, rzucając krótkie "zaraz wracam". Coś Ich łączyło? Może to był ten problem, przez który się pokłóciły? Ale przecież się nie kłóciły, tylko Destiny była oschła. Nie mam pojęcia dlaczego, ale tak było. Może coś przeczytała, może Roksana zrobiła coś źle? Chyba wiem za mało o mojej dziewczynie. Przecież spędzaliśmy razem tyle czasu. Czuję się jak w jakimś dramacie.
L-Pan Styles? - Podszedł do nas lekarz. Moje ciało odmówiło posłuszeństwa. Wyczuwałem, że zaraz się dowiem że Ona nie żyje, albo zaraz umrze. Że zostały mi ostatnie minuty wraz z Nią. Kiwnąłem głową i poszedłem za lekarzem.
L-Jest wycieńczona. Czy ma dobrą dietę?
H-Tak. Sam Jej gotuję, a Ona sama je zdrowo. Nigdy nie było problemu z niczym. Tylko dzisiaj została sama. - Przecież przez jeden dzień nic by się nie zmieniło. To wszystko było dziwne.
L-To nie powstało przez jednodniowy wyskok. Podejrzewam, że może mieć bulimię. Nie w wielkim stopniu, ale czy coś się stało w ostatnich dniach? Coś, przez co zmieniła się z zachowania? Niech pan porozmawia z Nią i przyjaciółmi. Do państwa należy teraz w większości szansa, na pomoc. - Odszedł, zostawiając mnie samego. Ostatnio była inna, ale tylko w stosunku do Roksany. Chyba Ona naprawdę jest nam potrzebna, do rozwiązania tego problemu. Może zrobiła coś, o czym wiedziały tylko One i przez to się pokłóciły? Uchyliłem drzwi od sali, gdzie leżała moja dziewczyna. Podszedłem bliżej. Kaskada ciemnych włosów, opadająca na śnieżnobiałą twarz. Była blada, naprawdę. Jak mogłem tego nie zauważyć? Makijaż? Przecież nie miałaby go ciągle na sobie. Z resztą się nie malowała, tylko na jakieś większe wyjścia. Usiadłem obok Niej, bawiąc się naszymi dłońmi. Nie mogłem sobie tego poukładać w głowie.
D-Kocham Cię. Przepraszam. - Obudziła się. Zatraciłem się w tych oczach, które powoli się otwierały.
H-Nie przepraszaj. Nie chcę się w nic bawić, więc o co chodzi? - Rzuciłem prosto z mostu. Spojrzała na mnie z przerażeniem. Bałem się, że Ją wystraszyłem. Tylko czym? Przeniosła moją dłoń, na swój brzuch. Pierwsze spostrzeżenie? Ciąża. Teraz pewnie ja zbladłem, na kolor śniegu. Bez słowa wstałem i wyszedłem. Na końcu korytarza zauważyłem Roksanę. Podbiegłem.
H-O co tu do cholery chodzi? - Po Jej minie, wiedziałem że wie. Dlaczego tak wcześnie tu przyjechała? Była w pobliżu?
R-Harry, kochany to nie ma sensu. Ona zniszczy Waszą karierę, to nie ma sensu. - Nie poznałem Jej. Przede mną nie stała ta sama dziewczyna. W Jej oczach widziałem nienawiść, chęć do zabicia. Opuszkami palców przejechała po moim policzku. Kątem oka zauważyłem, że reszta patrzy na nas z niemałym zdziwieniem. Odepchnąłem Ją.
R-Niegrzecznie. Nie będę się bawić w kotka i myszkę. Wiesz, jakie Ona bierze tabletki? - Destiny zawsze brała tabletki na mikroflorę w jelitach, czy coś takiego. Podrzuciła Jej inne? Ruszyłem w stronę naszej ekipy. Chłopaki, Perrie i Danielle, która przed chwilą przyjechała. Wszyscy mnie wspierali. Tylko Niall ruszył w stronę Roksany. Rozmawiali, a po chwili wrócił, zalany łzami.
N-Ona chciała Ją zabić. Za to, że Jej się ułożyło w życiu. Że jest z Harry'm. Znienawidziła Ją w chwilę.
P-A może to był Jej plan? Od początku, nie mogłam Jej zaufać. - Wróciłem do Destiny. Siedziała zwinięta w kłębek. Po prostu zwijała się z bólu. W tej chwili nikt nie wiedział, co Ona łykała.
H-Louis! - Krzyknąłem. Po chwili do sali wbiegł pasiasty.
Lou-Co jest?
H-Jedź do hotelu. W mojej sypialni obok łóżka powinny być tabletki. Te, co Destiny łykała. Przywieź je tu. - Bez słowa wyszedł. Nie zamknął drzwi. Zauważyłem, że ciągnie ze sobą Liam'a. Dobry pomysł. Nagle urządzenia zaczęły cichnąć, pracować niepłynnie.
D-Kocham Cię, Harry. - Destiny ułożyła się prosto, przymykając oczy. Zawołałem lekarza. Zjawił się po chwili, z całą ekipą. Zaniemówiłem. Na moich oczach walczyła o życie. Dziewczyna, która po raz pierwszy jest mi tak bliska, może odejść. Rozpłakałem się jak dziecko. W pewnej chwili przestali. Spojrzałem na lekarza, kiwającego głową.
L-Jest bardzo źle. Gdybyśmy wiedzieli co się stało. - Już chciał wychodzić. Zatrzymałem Go.
H-Ona brała tabletki na pracę organizmu, na wspomaganie. Pewna dziewczyna podmieniła te tabletki. Mój przyjaciel pojechał po nie. Zaraz powinien być. - Wyrzuciłem, na jednym oddechu.
L-To nam pomoże, w rozwiązaniu sprawy.. - Nie skończył.
Lou-Jestem! Mam! - Do sali wbiegł Louis. Podał lekarzowi tabletki, które ten zabrał na analizę. Ponownie usiadłem obok Destiny, która lekko się uśmiechała. Teraz pomyśli, że jest dla mnie ciężarem. Ucałowałem Ją we włosy, przypominając sobie jak pokazała mi swój brzuch. Czy chodziło, że ją boli? O tabletki? Przecież nie wykryli że jest w ciąży, prawda?



Rozdział 13! Szpital i szpital. Było zbyt kolorowo. Wybaczycie? Jeśli macie jakieś sugestie, przypuszczenia bądź uwagi, co waszym zdaniem może się stać to piszcie. Może zmienię swój pomysł na najbliższe rozdziały :)
Nie zdradzę nic więcej.. A! I przepraszam że są tak rzadko. To chyba na tyle ;)
Pozdrawiam, Anne ;*

środa, 13 lutego 2013

Rozdział 12

Z Perspektywy Destiny*

Wstałam.. a raczej stoczyłam się z łóżka. Spojrzałam na moje nadgarstki. Już nie są aż tak czerwone. Bolało jak cholera, jak Harry zniósł to tyle razy? Skoro już o Nim mowa, gdzie On jest?
D-Harry!? - Krzyknęłam. Zero odpowiedzi. Ruszyłam w stronę salonu, po drodze mijając puste pokoje. Nikogo nie ma? Ale jak, dlaczego? Wybrałam numer do Hazzy, którego jak tylko zobaczę chyba zakopię za ten sielankowy poranek. Nie odbiera. Co się stało? Louis, Zayn, Niall.. nic. Nawet Liam nie odbiera.
P-Hej, już nie śpisz? - Przynajmniej Perrie odebrała. Jedyna, która umie korzystać z telefonu.
D-O co tu chodzi? Gdzie wy jesteście? - Próbowałam zachować spokój.
P-W sklepie. Za dwadzieścia minut jesteśmy. - Rozłączyłam się. Czy nie mogły pojechać trzy osoby, albo dwie? Musi jechać cała ekipa!? Z resztą jaki sklep? Przecież jesteśmy w hotelu, a dziś wyjeżdżamy na wyspy. Spojrzałam na zegarek. Minęło trzydzieści minut, a Ich nadal nie ma. Zdążyłam zjeść, ogarnąć się, a nawet trochę posprzątać. Naprawdę jest ze mną źle. Zaczął boleć mnie brzuch. I to wcale nie delikatnie, wprost zwijałam się z bólu. Upadłam..

Z perspektywy Harre'go*

Wstaliśmy z samego rana. Musieliśmy pozałatwiać jakieś bzdety w sprawie kontraktów, a po tym Niall zrobił się głodny. Dziś postanowił gotować, więc musieliśmy jeszcze odwiedzić sklep. Myślałem, że spędzimy tam wieczność. A jakby tego nie było dużo, byliśmy na obrzeżach Paryża, przez co nie mieliśmy zasięgu w tym sklepie. Destiny mnie zabije.. Wracaliśmy już do hotelu. Zastanawiałem się, co moja dziewczyna robi. Pod drzwiami wykonałem szybki obrót hotelową kartą i weszliśmy. Destiny nie było.. Rozbiegliśmy się po pokojach. Pierwszy znalazł Ją Niall. W kuchni, więc nic dziwnego. Podbiegłem. Leżała nieruchomo na podłodze.
H-Dzwoń po pogotowie! - Krzyknąłem w stronę Niall'a, stojącego obok. Po chwili zjawiła się reszta. Trzymałem moją dziewczynę na rękach, nerwowo oddychając. Trzymała się za brzuch, co się stało? Otworzyła lekko oczy.
D-Harry? - Wydusiła, powoli zalewając się łzami.
D-Kochałam Cię, kocham i zawsze będę.
H-Nawet tak nie mów. Po prostu Cię coś zabolało. - Położyłem ją na kanapie, przeczesując Jej włosy. Chwyciła mnie z dłoń.
D-Zawsze będę o Tobie pamiętać. - Żegnała się?
Lou-Pogięło Cię!? On bez Ciebie umrze! - Wtrącił Louis. Nie wiedziałem co się dzieje. Nigdy tak nie mówiła, wyglądała jak wrak człowieka. Pogotowie momentalnie wbiegło do pokoju. Powtarzałem Jej, że wszystko będzie dobrze. Wiedziałem, Ona nie może odejść. Nie pozwolę Jej.


Rozdział 12!
Krótki i dramatyczny. Przepraszam za długość, ale chciałam już dodać. Naprawdę, szkoła mnie zakatuje. Chciałabym polecić bloga, który jest chyba od niedzieli, ale strasznie mi się podoba.
http://my-little-curls-madness.blogspot.com/
Autorka mnie zabije, ale nie ma ryzyka, nie ma zabawy :)
Pozdrawiam, Anne ;*

niedziela, 10 lutego 2013

Rozdział 11

Z perspektywy Harre'go*

To dziś! Dzisiaj są urodziny brata Destiny! Mam nadzieję, że jubilatowi spodoba się Jego przyjęcie. Fakt, Liam mi trochę pomagał, ale On kocha Disney'a więc to dla Niego przyjemność. Wstałem wcześnie, o ósmej. Godzinę później, już gotowy usiadłem obok mojej śpiącej dziewczyny. Wyglądała tak uroczo, że nie miałem serca Jej budzić. Bawiłem się naszyjnikiem, który nosi przez cały czas od momentu gdy go dostała. Wyjrzałem przez okno. Słonecznie, wszystko musi się udać... W tej chwili do pokoju wbiegli Louis i Niall...
Lou-A obstawiałem że zobaczę co innego... - Posmutniał.
N-Właśnie! Jesteś tu już od takiego czasu! - Krzyknął, a ja tylko ujrzałem budzącą się Destiny.
H-Dzień Dobry! Przepraszam za nich... - Ucałowałem Ją w czoło, po czym podniosłem z łóżka i zacząłem nieść w stronę kuchni.
D-Nie chcę Ci psuć natchnienia, do tego co wymyśliłeś, ale pragnę zauważyć że śpię w koszulce, która nawet nie zakrywa mi brzucha i... w dolnej części bielizny... - Zaczęła protestować.
H-Wszyscy zobaczą Twój lekko wysportowany brzuch. - Ucieszyłem się, usadzając Ją na krześle w jadalni. Po chwili podszedł Zayn.
Z-Trenujesz? - Spytał, pokazując na Jej brzuch.
D-Tak, ale mało. - Uśmiechnęła się, lekko rozluźniając.

Z perspektywy Destiny*

Jakbym Go tak nie kochała, to już by leżał zakopany w ziemi. Nie ma to jak nosić swoją pół-nagą dziewczynę po pokoju, gdzie jest tyle innych osób...
Dan-Jedno mnie dziwi. Jesteś z Nim. - Zaczęła pokazując na tatuaże Harre'go.
P-A nie masz ani jednego. - Dokończyła Perrie.
D-Jeszcze. - Uśmiechnęłam się, na co Zayn od razu zaczął mnie wypytywać o to jaki chcę tatuaż, doradzając mi. Hazza postawił przede mną apetycznie wyglądające naleśniki, a ja od razu zaczęłam je jeść. Zanim się zorientowałam było już po dziesiątej. Bez słowa wybiegłam do sypialni, zgarnęłam wcześniej przygotowane ubrania i poszłam do łazienki. Dochodziła jedenasta, a ja już gotowa weszłam do salonu.
D-Nie zapomnieliście że na dwunastą w Disneyland? - Wszyscy pokiwali głowami, a po dziesięciu minutach już jechaliśmy naszym epickim busem. Miał swój urok... To trzeba przyznać.
Z-Wracając do naszej rozmowy... - Zaczął.
D-Nie teraz, Zayn. A przy mojej mamie ani słowa o żadnym tatuażu! - Zmroziłam wszystkich wzrokiem, na co wydusili tylko "Okej". Gdy dojechaliśmy na miejsce, nasz przewodnik, pan Styles zaprowadził Nas do przygotowanego ogrodu w samym centrum parku. Ujrzałam mnóstwo przyjaciół Daniela, wraz z rodzicami.
D-Czy Ty serio nie masz co robić z pieniędzmi? - Spojrzałam w stronę Hazzy z pytającą miną.
H-Jeśli chodzi o dzieci, to dla Nich wszystko! - Odpowiedział dumnie. Boże, jaki On uroczy!... Ściemniało się. Harry stwierdził że wszyscy przejdziemy się na spacer, a ja nie miałam nic przeciwko. Wyszliśmy z Disneyland'u, a ja zarządziłam.
D-Chcę tatuaż! - Powiedziałam dumnie, na co Zayn spojrzał się zadowolony.
Z-Tak! Jedziemy. - Zarządził, wsiadając do naszego busa.
El-Tak po prostu? Wiesz co robisz? - Spytała lekko zszokowana, a ja tylko kiwnęłam głową. Jechaliśmy chyba piętnaście minut, aż byliśmy na miejscu.
D-Wiedzieliście że się zdecyduję, skoro już wcześniej wybraliście salon. - Powiedziałam, wchodząc do budynku.
T-Witamy! Widzę że duża ekipa, więc kto robi sobie cudeńko? - Spytał tatuażysta, spoglądając na chłopaków.
D-Ja. - Odezwałam się, uśmiechając. Jego mina wyrażała co najmniej zdziwienie. Po chwili przeglądałam wraz z Harry'm i oczywiście Zayn'em album z inspiracjami.
P-A może napis? - Zaoferowała Perrie.
D-Od początku miałam taki zamiar, tylko nie wiem jaki. - Zastanowiłam się, po czym mnie olśniło.
D-"We have a choice..To Live or To Exist". - Powiedziałam dumna.
H-Ej, to mój tekst... - Stwierdził zamyślony Harry.
D-To będzie na prawym nadgarstku. Na lewym chcę "Simple but effective". - Wszyscy patrzyli na mnie zdziwieni. Ja tylko wyciągnęłam Iphon'a, z otwartymi cytatami chłopaków.
P-To ja też chcę! Na prawej łopatce słowa "Just because you have the flaws, does not mean you aren't beautiful". - Przeczytała prosto z mojego telefonu.
Z-Zawsze chciałem mieć dziewczynę którą mogę trochę zepsuć. - Zaśmiał się.
H-Jak też. - Nie dość że było już późno, to jeszcze robienie tatuaży jest czasochłonne. Zayn cały czas trzymał Perrie za dłoń. Harry mnie również, fakt że było trudno ale cóż... Około pierwszej w nocy wszyscy dotarliśmy do hotelu.
D-Rozmawiał ktoś z moją mamą i Danielem? - Zapytałam, w międzyczasie dokładnie przyglądając się tatuażom Harre'go.
Dan-Ja dzwoniłam. Wszystko się udało, brat Cię kocha... w sumie Hazzę też i już są w Londynie. - Zapewniła mnie, z nieschodzącym z Jej twarzy uśmiechem. Przypomniało mi się, że jutro wieczorem jedziemy na wyspy... jakoś szybko nam minął ten Paryż, ale mam wrażenie że na wyspach będzie śmieszniej. W końcu dowiedziałam się gdzie lecimy... woo hoo ! Brytyjskie wyspy dziewicze. Podobno chłopaki mają tam znajomego, którego dawno nie widzieli. Udałam się do sypialni, spoglądając na opatrunek na nadgarstku, a po dziesięciu minutach odpłynęłam do krainy Morfeusza...

Rozdział 11... Nie podoba mi się za nic, wszystko dzieje się szybko, ale długo mnie nie było więc dodaję. Przepraszaaam że tak długo mnie nie było, ale byłam w jakimś domku ze znajomymi, totalne izolowanie się od świata.. OBIECUJĘ, że następny będzie szybciej i będzie trzysta razy lepszy..

Pozdrawiam, Anne ;*