sobota, 16 lutego 2013

Rozdział 13

Z perspektywy Harre'go*

Usiadłem naprzeciwko pokoju, w którym jest Destiny. Badania ciągną się niemiłosiernie. Zero informacji, brak reakcji. Ci lekarze mnie wykończą.
P-Spokojnie, wszystko będzie dobrze. - Doszła do nas Perrie. Zastąpiła Roksanę, z którą w ogóle nie wiemy co się dzieje.
H-Może zadzwonimy do Roksany? - Wypaliłem. Pomyślałem, że to może być dobry pomysł. Nie chciałem denerwować Destiny, ale może zobaczyłaby, że Jej przyjaciółka wciąż jest przy Niej. Nie zapomniała o niczym.
N-Dzwonię.
Z-Stary, skąd masz do Niej numer? - Nialler się oddalił, rzucając krótkie "zaraz wracam". Coś Ich łączyło? Może to był ten problem, przez który się pokłóciły? Ale przecież się nie kłóciły, tylko Destiny była oschła. Nie mam pojęcia dlaczego, ale tak było. Może coś przeczytała, może Roksana zrobiła coś źle? Chyba wiem za mało o mojej dziewczynie. Przecież spędzaliśmy razem tyle czasu. Czuję się jak w jakimś dramacie.
L-Pan Styles? - Podszedł do nas lekarz. Moje ciało odmówiło posłuszeństwa. Wyczuwałem, że zaraz się dowiem że Ona nie żyje, albo zaraz umrze. Że zostały mi ostatnie minuty wraz z Nią. Kiwnąłem głową i poszedłem za lekarzem.
L-Jest wycieńczona. Czy ma dobrą dietę?
H-Tak. Sam Jej gotuję, a Ona sama je zdrowo. Nigdy nie było problemu z niczym. Tylko dzisiaj została sama. - Przecież przez jeden dzień nic by się nie zmieniło. To wszystko było dziwne.
L-To nie powstało przez jednodniowy wyskok. Podejrzewam, że może mieć bulimię. Nie w wielkim stopniu, ale czy coś się stało w ostatnich dniach? Coś, przez co zmieniła się z zachowania? Niech pan porozmawia z Nią i przyjaciółmi. Do państwa należy teraz w większości szansa, na pomoc. - Odszedł, zostawiając mnie samego. Ostatnio była inna, ale tylko w stosunku do Roksany. Chyba Ona naprawdę jest nam potrzebna, do rozwiązania tego problemu. Może zrobiła coś, o czym wiedziały tylko One i przez to się pokłóciły? Uchyliłem drzwi od sali, gdzie leżała moja dziewczyna. Podszedłem bliżej. Kaskada ciemnych włosów, opadająca na śnieżnobiałą twarz. Była blada, naprawdę. Jak mogłem tego nie zauważyć? Makijaż? Przecież nie miałaby go ciągle na sobie. Z resztą się nie malowała, tylko na jakieś większe wyjścia. Usiadłem obok Niej, bawiąc się naszymi dłońmi. Nie mogłem sobie tego poukładać w głowie.
D-Kocham Cię. Przepraszam. - Obudziła się. Zatraciłem się w tych oczach, które powoli się otwierały.
H-Nie przepraszaj. Nie chcę się w nic bawić, więc o co chodzi? - Rzuciłem prosto z mostu. Spojrzała na mnie z przerażeniem. Bałem się, że Ją wystraszyłem. Tylko czym? Przeniosła moją dłoń, na swój brzuch. Pierwsze spostrzeżenie? Ciąża. Teraz pewnie ja zbladłem, na kolor śniegu. Bez słowa wstałem i wyszedłem. Na końcu korytarza zauważyłem Roksanę. Podbiegłem.
H-O co tu do cholery chodzi? - Po Jej minie, wiedziałem że wie. Dlaczego tak wcześnie tu przyjechała? Była w pobliżu?
R-Harry, kochany to nie ma sensu. Ona zniszczy Waszą karierę, to nie ma sensu. - Nie poznałem Jej. Przede mną nie stała ta sama dziewczyna. W Jej oczach widziałem nienawiść, chęć do zabicia. Opuszkami palców przejechała po moim policzku. Kątem oka zauważyłem, że reszta patrzy na nas z niemałym zdziwieniem. Odepchnąłem Ją.
R-Niegrzecznie. Nie będę się bawić w kotka i myszkę. Wiesz, jakie Ona bierze tabletki? - Destiny zawsze brała tabletki na mikroflorę w jelitach, czy coś takiego. Podrzuciła Jej inne? Ruszyłem w stronę naszej ekipy. Chłopaki, Perrie i Danielle, która przed chwilą przyjechała. Wszyscy mnie wspierali. Tylko Niall ruszył w stronę Roksany. Rozmawiali, a po chwili wrócił, zalany łzami.
N-Ona chciała Ją zabić. Za to, że Jej się ułożyło w życiu. Że jest z Harry'm. Znienawidziła Ją w chwilę.
P-A może to był Jej plan? Od początku, nie mogłam Jej zaufać. - Wróciłem do Destiny. Siedziała zwinięta w kłębek. Po prostu zwijała się z bólu. W tej chwili nikt nie wiedział, co Ona łykała.
H-Louis! - Krzyknąłem. Po chwili do sali wbiegł pasiasty.
Lou-Co jest?
H-Jedź do hotelu. W mojej sypialni obok łóżka powinny być tabletki. Te, co Destiny łykała. Przywieź je tu. - Bez słowa wyszedł. Nie zamknął drzwi. Zauważyłem, że ciągnie ze sobą Liam'a. Dobry pomysł. Nagle urządzenia zaczęły cichnąć, pracować niepłynnie.
D-Kocham Cię, Harry. - Destiny ułożyła się prosto, przymykając oczy. Zawołałem lekarza. Zjawił się po chwili, z całą ekipą. Zaniemówiłem. Na moich oczach walczyła o życie. Dziewczyna, która po raz pierwszy jest mi tak bliska, może odejść. Rozpłakałem się jak dziecko. W pewnej chwili przestali. Spojrzałem na lekarza, kiwającego głową.
L-Jest bardzo źle. Gdybyśmy wiedzieli co się stało. - Już chciał wychodzić. Zatrzymałem Go.
H-Ona brała tabletki na pracę organizmu, na wspomaganie. Pewna dziewczyna podmieniła te tabletki. Mój przyjaciel pojechał po nie. Zaraz powinien być. - Wyrzuciłem, na jednym oddechu.
L-To nam pomoże, w rozwiązaniu sprawy.. - Nie skończył.
Lou-Jestem! Mam! - Do sali wbiegł Louis. Podał lekarzowi tabletki, które ten zabrał na analizę. Ponownie usiadłem obok Destiny, która lekko się uśmiechała. Teraz pomyśli, że jest dla mnie ciężarem. Ucałowałem Ją we włosy, przypominając sobie jak pokazała mi swój brzuch. Czy chodziło, że ją boli? O tabletki? Przecież nie wykryli że jest w ciąży, prawda?



Rozdział 13! Szpital i szpital. Było zbyt kolorowo. Wybaczycie? Jeśli macie jakieś sugestie, przypuszczenia bądź uwagi, co waszym zdaniem może się stać to piszcie. Może zmienię swój pomysł na najbliższe rozdziały :)
Nie zdradzę nic więcej.. A! I przepraszam że są tak rzadko. To chyba na tyle ;)
Pozdrawiam, Anne ;*

środa, 13 lutego 2013

Rozdział 12

Z Perspektywy Destiny*

Wstałam.. a raczej stoczyłam się z łóżka. Spojrzałam na moje nadgarstki. Już nie są aż tak czerwone. Bolało jak cholera, jak Harry zniósł to tyle razy? Skoro już o Nim mowa, gdzie On jest?
D-Harry!? - Krzyknęłam. Zero odpowiedzi. Ruszyłam w stronę salonu, po drodze mijając puste pokoje. Nikogo nie ma? Ale jak, dlaczego? Wybrałam numer do Hazzy, którego jak tylko zobaczę chyba zakopię za ten sielankowy poranek. Nie odbiera. Co się stało? Louis, Zayn, Niall.. nic. Nawet Liam nie odbiera.
P-Hej, już nie śpisz? - Przynajmniej Perrie odebrała. Jedyna, która umie korzystać z telefonu.
D-O co tu chodzi? Gdzie wy jesteście? - Próbowałam zachować spokój.
P-W sklepie. Za dwadzieścia minut jesteśmy. - Rozłączyłam się. Czy nie mogły pojechać trzy osoby, albo dwie? Musi jechać cała ekipa!? Z resztą jaki sklep? Przecież jesteśmy w hotelu, a dziś wyjeżdżamy na wyspy. Spojrzałam na zegarek. Minęło trzydzieści minut, a Ich nadal nie ma. Zdążyłam zjeść, ogarnąć się, a nawet trochę posprzątać. Naprawdę jest ze mną źle. Zaczął boleć mnie brzuch. I to wcale nie delikatnie, wprost zwijałam się z bólu. Upadłam..

Z perspektywy Harre'go*

Wstaliśmy z samego rana. Musieliśmy pozałatwiać jakieś bzdety w sprawie kontraktów, a po tym Niall zrobił się głodny. Dziś postanowił gotować, więc musieliśmy jeszcze odwiedzić sklep. Myślałem, że spędzimy tam wieczność. A jakby tego nie było dużo, byliśmy na obrzeżach Paryża, przez co nie mieliśmy zasięgu w tym sklepie. Destiny mnie zabije.. Wracaliśmy już do hotelu. Zastanawiałem się, co moja dziewczyna robi. Pod drzwiami wykonałem szybki obrót hotelową kartą i weszliśmy. Destiny nie było.. Rozbiegliśmy się po pokojach. Pierwszy znalazł Ją Niall. W kuchni, więc nic dziwnego. Podbiegłem. Leżała nieruchomo na podłodze.
H-Dzwoń po pogotowie! - Krzyknąłem w stronę Niall'a, stojącego obok. Po chwili zjawiła się reszta. Trzymałem moją dziewczynę na rękach, nerwowo oddychając. Trzymała się za brzuch, co się stało? Otworzyła lekko oczy.
D-Harry? - Wydusiła, powoli zalewając się łzami.
D-Kochałam Cię, kocham i zawsze będę.
H-Nawet tak nie mów. Po prostu Cię coś zabolało. - Położyłem ją na kanapie, przeczesując Jej włosy. Chwyciła mnie z dłoń.
D-Zawsze będę o Tobie pamiętać. - Żegnała się?
Lou-Pogięło Cię!? On bez Ciebie umrze! - Wtrącił Louis. Nie wiedziałem co się dzieje. Nigdy tak nie mówiła, wyglądała jak wrak człowieka. Pogotowie momentalnie wbiegło do pokoju. Powtarzałem Jej, że wszystko będzie dobrze. Wiedziałem, Ona nie może odejść. Nie pozwolę Jej.


Rozdział 12!
Krótki i dramatyczny. Przepraszam za długość, ale chciałam już dodać. Naprawdę, szkoła mnie zakatuje. Chciałabym polecić bloga, który jest chyba od niedzieli, ale strasznie mi się podoba.
http://my-little-curls-madness.blogspot.com/
Autorka mnie zabije, ale nie ma ryzyka, nie ma zabawy :)
Pozdrawiam, Anne ;*

niedziela, 10 lutego 2013

Rozdział 11

Z perspektywy Harre'go*

To dziś! Dzisiaj są urodziny brata Destiny! Mam nadzieję, że jubilatowi spodoba się Jego przyjęcie. Fakt, Liam mi trochę pomagał, ale On kocha Disney'a więc to dla Niego przyjemność. Wstałem wcześnie, o ósmej. Godzinę później, już gotowy usiadłem obok mojej śpiącej dziewczyny. Wyglądała tak uroczo, że nie miałem serca Jej budzić. Bawiłem się naszyjnikiem, który nosi przez cały czas od momentu gdy go dostała. Wyjrzałem przez okno. Słonecznie, wszystko musi się udać... W tej chwili do pokoju wbiegli Louis i Niall...
Lou-A obstawiałem że zobaczę co innego... - Posmutniał.
N-Właśnie! Jesteś tu już od takiego czasu! - Krzyknął, a ja tylko ujrzałem budzącą się Destiny.
H-Dzień Dobry! Przepraszam za nich... - Ucałowałem Ją w czoło, po czym podniosłem z łóżka i zacząłem nieść w stronę kuchni.
D-Nie chcę Ci psuć natchnienia, do tego co wymyśliłeś, ale pragnę zauważyć że śpię w koszulce, która nawet nie zakrywa mi brzucha i... w dolnej części bielizny... - Zaczęła protestować.
H-Wszyscy zobaczą Twój lekko wysportowany brzuch. - Ucieszyłem się, usadzając Ją na krześle w jadalni. Po chwili podszedł Zayn.
Z-Trenujesz? - Spytał, pokazując na Jej brzuch.
D-Tak, ale mało. - Uśmiechnęła się, lekko rozluźniając.

Z perspektywy Destiny*

Jakbym Go tak nie kochała, to już by leżał zakopany w ziemi. Nie ma to jak nosić swoją pół-nagą dziewczynę po pokoju, gdzie jest tyle innych osób...
Dan-Jedno mnie dziwi. Jesteś z Nim. - Zaczęła pokazując na tatuaże Harre'go.
P-A nie masz ani jednego. - Dokończyła Perrie.
D-Jeszcze. - Uśmiechnęłam się, na co Zayn od razu zaczął mnie wypytywać o to jaki chcę tatuaż, doradzając mi. Hazza postawił przede mną apetycznie wyglądające naleśniki, a ja od razu zaczęłam je jeść. Zanim się zorientowałam było już po dziesiątej. Bez słowa wybiegłam do sypialni, zgarnęłam wcześniej przygotowane ubrania i poszłam do łazienki. Dochodziła jedenasta, a ja już gotowa weszłam do salonu.
D-Nie zapomnieliście że na dwunastą w Disneyland? - Wszyscy pokiwali głowami, a po dziesięciu minutach już jechaliśmy naszym epickim busem. Miał swój urok... To trzeba przyznać.
Z-Wracając do naszej rozmowy... - Zaczął.
D-Nie teraz, Zayn. A przy mojej mamie ani słowa o żadnym tatuażu! - Zmroziłam wszystkich wzrokiem, na co wydusili tylko "Okej". Gdy dojechaliśmy na miejsce, nasz przewodnik, pan Styles zaprowadził Nas do przygotowanego ogrodu w samym centrum parku. Ujrzałam mnóstwo przyjaciół Daniela, wraz z rodzicami.
D-Czy Ty serio nie masz co robić z pieniędzmi? - Spojrzałam w stronę Hazzy z pytającą miną.
H-Jeśli chodzi o dzieci, to dla Nich wszystko! - Odpowiedział dumnie. Boże, jaki On uroczy!... Ściemniało się. Harry stwierdził że wszyscy przejdziemy się na spacer, a ja nie miałam nic przeciwko. Wyszliśmy z Disneyland'u, a ja zarządziłam.
D-Chcę tatuaż! - Powiedziałam dumnie, na co Zayn spojrzał się zadowolony.
Z-Tak! Jedziemy. - Zarządził, wsiadając do naszego busa.
El-Tak po prostu? Wiesz co robisz? - Spytała lekko zszokowana, a ja tylko kiwnęłam głową. Jechaliśmy chyba piętnaście minut, aż byliśmy na miejscu.
D-Wiedzieliście że się zdecyduję, skoro już wcześniej wybraliście salon. - Powiedziałam, wchodząc do budynku.
T-Witamy! Widzę że duża ekipa, więc kto robi sobie cudeńko? - Spytał tatuażysta, spoglądając na chłopaków.
D-Ja. - Odezwałam się, uśmiechając. Jego mina wyrażała co najmniej zdziwienie. Po chwili przeglądałam wraz z Harry'm i oczywiście Zayn'em album z inspiracjami.
P-A może napis? - Zaoferowała Perrie.
D-Od początku miałam taki zamiar, tylko nie wiem jaki. - Zastanowiłam się, po czym mnie olśniło.
D-"We have a choice..To Live or To Exist". - Powiedziałam dumna.
H-Ej, to mój tekst... - Stwierdził zamyślony Harry.
D-To będzie na prawym nadgarstku. Na lewym chcę "Simple but effective". - Wszyscy patrzyli na mnie zdziwieni. Ja tylko wyciągnęłam Iphon'a, z otwartymi cytatami chłopaków.
P-To ja też chcę! Na prawej łopatce słowa "Just because you have the flaws, does not mean you aren't beautiful". - Przeczytała prosto z mojego telefonu.
Z-Zawsze chciałem mieć dziewczynę którą mogę trochę zepsuć. - Zaśmiał się.
H-Jak też. - Nie dość że było już późno, to jeszcze robienie tatuaży jest czasochłonne. Zayn cały czas trzymał Perrie za dłoń. Harry mnie również, fakt że było trudno ale cóż... Około pierwszej w nocy wszyscy dotarliśmy do hotelu.
D-Rozmawiał ktoś z moją mamą i Danielem? - Zapytałam, w międzyczasie dokładnie przyglądając się tatuażom Harre'go.
Dan-Ja dzwoniłam. Wszystko się udało, brat Cię kocha... w sumie Hazzę też i już są w Londynie. - Zapewniła mnie, z nieschodzącym z Jej twarzy uśmiechem. Przypomniało mi się, że jutro wieczorem jedziemy na wyspy... jakoś szybko nam minął ten Paryż, ale mam wrażenie że na wyspach będzie śmieszniej. W końcu dowiedziałam się gdzie lecimy... woo hoo ! Brytyjskie wyspy dziewicze. Podobno chłopaki mają tam znajomego, którego dawno nie widzieli. Udałam się do sypialni, spoglądając na opatrunek na nadgarstku, a po dziesięciu minutach odpłynęłam do krainy Morfeusza...

Rozdział 11... Nie podoba mi się za nic, wszystko dzieje się szybko, ale długo mnie nie było więc dodaję. Przepraszaaam że tak długo mnie nie było, ale byłam w jakimś domku ze znajomymi, totalne izolowanie się od świata.. OBIECUJĘ, że następny będzie szybciej i będzie trzysta razy lepszy..

Pozdrawiam, Anne ;*

czwartek, 31 stycznia 2013

Rozdział 10

Z perspektywy Destiny*

Obudziły mnie promienie słoneczne, oświetlając delikatnie moją twarz. Rozejrzałam się po pokoju, był wspaniały. Na tle beżowych ścian było mnóstwo zdjęć panoramy Paryża, a to wszystko dopełniała przepiękna roślinność. Nie zauważyłam tego wcześniej. Spojrzałam na wyświetlacz telefonu. Jest 9, a Harry już nie śpi? Powolnym ruchem stoczyłam się z łóżka, w kierunku walizek. Dziś jest ciepło, więc założę ciemne szorty i burgundową koszulę. Wszystko dopełnię znakami rozpoznawczymi mojego chłopaka, czyli białymi conversami i elegancką muszką. Po 30 minutach wyszłam z sypialni, udając się do salonu. Tam już siedziała cała grupa moich uśmiechniętych i wiecznie roześmianych przyjaciół.
Lou-Wyglądasz jak damska wersja mojego męża! - Spojrzałam się na Niego pytająco, ale z drugiej strony taki miał być efekt...
D-Tak. Mi też miło Cię widzieć. - Odpowiedziałam, po czym zaczęłam się witać ze wszystkimi.
N-Dzisiaj na miasto! - Oznajmił blondyn, z bananem na twarzy. Zjedliśmy śniadanie i wyszliśmy z hotelu. Po drodze rozmawiałam z Eleanor, która okazała się dość miłą dziewczyną. Ostatnio wszyscy patrzą na Nią inaczej, pewnie się zmieniła. A może miała jakieś problemy, o których nie chciała mówić? Po chwili ktoś pociągnął mnie za ramię. Obejrzałam się i ujrzałam Roksanę.
D-Zaraz dokończymy. - Oznajmiłam dziewczynie Louis'a, po czym szłam obok Roxi.
R-Jesteś na mnie zła. - Zaczęła.
D-Wcale. - Odpowiedziałam obojętnie.
R-Destiny! O co Ci chodzi? Zmieniłaś się... - Oznajmiła, z nutą złości w głosie.
D-Ja? Spójrz na siebie! W ostatnim czasie ze mną nie rozmawiasz! Nie interesujesz się mną. To miały być nasze fantastyczne wakacje, zanim wylecisz do Polski! - Wykrzyczałam Jej moją złość prosto w twarz. Podeszłam do El, kontynuując naszą przerwaną rozmowę. Po chwili podszedł do nas Harry.
H-Wszystko okej? - W Jego oczach widziałam przejęcie. Pocałowałam go w policzek, lekko się uśmiechając.
D-Tak. Po prostu taka mała siostrzana kłótnia. - Zaakceptował moje tłumaczenie i wrócił do rozmowy z Zayn'em. Po kilku minutach doszliśmy do mostu, do którego przyczepione było mnóstwo kłódek.
H-Ta będzie nasza. - Oznajmił mi, podając różową kłódkę w kształcie serca i kładąc głowę na moim ramieniu. Przypięliśmy ją, tak samo jak państwo Payne, Malik i Tomlinson. Spojrzałam się na Niall'a. Był uśmiechnięty, lecz widziałam że cierpi. Był jedynym chłopakiem w zespole który nie ma dziewczyny... Udaliśmy się do jakiejś uroczej Paryskiej restauracji. Miała swój klimat, bardzo romantyczny klimat. Zasieliśmy do wielkiego stołu, po czym wszyscy zagłębili się w menu. Po 5 minutach złożyliśmy zamówienie. Nasz blondyn zamówił tyle co połowa nas. Gdzie On to mieści?
D-Jedzenie to Twoja miłość? - Spytałam się, bawiąc się ręką Hazzy.
N-Tak. Uwielbiam jeść! - Wszyscy zaczęliśmy się śmiać, spojrzałam na Perrie siedzącą po mojej lewej stronie.
P-Prześliczny. - Powiedziała dość cichym głosem, wskazując na mój naszyjnik.
P-Zawsze wiedziałam że Harry ma wyczucie stylu. - Dopowiedziała, oglądając dokładnie moją ozdobę.
D-Śliczna bransoletka. - Powiedziałam równie cicho głosem, patrząc się na złotą bransoletkę Perrie. Widniały na niej imiona naszych państwa Malik.
P-Wiesz... chłopaki tak nas chyba oznaczają. - Oznajmiła, bardziej donośnym głosem. W tej chwili Danielle uniosła dłoń z pierścionkiem. Podobnie Eleanor, tylko Ona miała bransoletkę. Wszystkie zaczęłyśmy się śmiać, a chłopcy dalej nie podłapali o co nam chodzi. Po godzinie wracaliśmy spokojnym tempem w stronę hotelu. Przez cały dzisiejszy dzień nie widziałam żeby Zayn palił. Rzucił?
D-Od jak dawna nie palisz? - Zwróciłam się w stronę mulata, idącego za rękę ze swoją dziewczyną
Z-Od dzisiaj. - Uśmiechnął się. Widać było że jest dumny.
Dan-Chłopcy wymyślili to już dawno. W chwili gdy Harry odnajdzie swoją miłość, z którą będzie szczęśliwy i to będzie widać, Zayn rzuci palenie.
D-Nieczyste zagranie. Cieszę się że pomogłam w rzuceniu nałogu! - Uśmiechnęłam się promiennie.
P-Nawet nie wiesz jak Cię za to uwielbiam. - Powiedziała Perrie, przytulając mnie.
H-Taka Jej natura. Uszczęśliwia ludzi. - Ujęłam Jego twarz w dłonie, delikatnie całując. Wszyscy patrzyli się na Nas. Nie przeszkadzało nam to. Lekko się speszyłam, widząc że ktoś robi nam zdjęcia, lecz Harry nie przerwał... Gdy doszliśmy do hotelu, postanowiliśmy obejrzeć film. Niall przygotowywał jedzenie, podczas gdy ja wyszłam na balkon. Po chwili podszedł do mnie Zayn.
Z-Jesteś niesamowita. - Oznajmił.
D-Bo rzuciłeś palenie? - Spytałam, szeroko się uśmiechając.
Z-Nie. Bo zmieniłaś Harre'go. - W tej chwili dołączyły się do nas Danielle i Perrie.
Dan-Dokładnie. Jest taki jak wcześniej. - Stwierdziła, popijając sok.
P-Wiecznie uśmiechnięty, pełny życia. Nasz loczek. - Dopowiedziała.
Z-Zmieniając temat. Twoja przyjaciółka ostatnio jest... dziwna. - Oznajmił mulat.
D-Już raczej nie przyjaciółka. - Powiedziałam obojętnie. Doszedł do nas Harry.
H-Roxi się pakuje. - Zaczął, obejmując mnie. Wszyscy patrzyli się na mnie zdziwieni. Dlaczego nie pójdę jej przemówić do rozsądku? Otóż dlatego że już nie jest taka sama. Niewzruszona udałam się do salonu, gdzie zakładała buty i żegnała się ze wszystkimi.
D-Gdzie jedziesz? - Rzuciłam obojętnie.
R-Do babci. Mieszka jakieś 200 kilometrów stąd, w małej wiosce. Pojadę pociągiem, a dziadek odbierze mnie z peronu. Twoja mama prześle mi moje rzeczy... - Zaczęła mi tłumaczyć, ale ja wcale nie chciałam tego słuchać.
D-Może Cię podwieźć? - Przerwałam Jej.
R-Nie. Poradzę sobie. - Powiedziała ze sztucznym uśmiechem na twarzy, wychodząc z apartamentu. Ludzie potrafią zmienić się w chwilę, a Ty nie zdajesz sobie z tego nawet sprawy. Ale w życiu nauczyłam się, że pomimo porażek, trzeba iść dalej. Kątem oka ujrzałam Niall'a, patrzącego na miejsce, w którym jeszcze przed chwilą stała Roksana.
N-Szkoda. Z początku była fajna... - Zaczął, przeciągając słowa.
D-Wiem. - Stwierdziłam, po czym Go przytuliłam. Wszyscy zobaczyli że zbytnio nie przejmuję się Jej wyprowadzką, więc nie poruszali tematu.
El-A może... zrobimy taki wielki twittcam? - Spytała z nutką nadziei w głosie.
Li-Dobry pomysł! - Po chwili wszyscy siedzieliśmy na dywanie, wcześniej ustawiając laptopa tak, żeby kamerka uchwyciła nas wszystkich.
D-To zabawne. Wczoraj o tej samej godzinie robiliśmy twittcama. - Zwróciłam się do Harre'go, patrząc na wyświetlacz telefonu.
Lou-Co? Dlaczego sami? - Zapytał oburzony.
H-Wy byliście wtedy w klubie, oszołomie. - Boo-Bear kiwnął tylko głową i wróciliśmy do rozmów z fanami. Przez chwilę zastanowiło mnie co teraz robi Roksana, ale po 10 sekundach przestałam o tym myśleć. Napiszę do Niej z rana, w końcu mogłaby sama się wysilić i napisać sms'a...

Rozdział 10!
Jest epicko długi,
jak żaden inny do tej pory :D
Ale to taka okrągła liczba,
więc czemu nie?
Dodaję dłuższy bo wyjeżdżam, w sumie nie mając pewności czy uda mi się coś dodać, ale mogę spróbować (:

Pozdrawiam, Anne ;*

wtorek, 29 stycznia 2013

Rozdział 9

Z perspektywy Destiny*

Od kilku godzin jesteśmy w Paryżu. Chłopcy stwierdzili, że oprowadzą nas jutro bo dzisiaj odpoczywamy... Była chyba 17. Uzgadniałam z mamą że ma się zjawić z Danielem pojutrze pod wejściem do Disneyland'u. Hazza ma głowę! Nie wymyśliłabym żeby urządzić bratu urodzin w takim wielkim... parku rozrywki? Chyba tak to mogę nazwać. Wychodząc z pokoju ujrzałam loczka i tatę Direction... bijących się? Ale tak raczej jak 5-letnie dzieci...
D-Co tu się dzieje? - Spytałam, opierając się o framugę drzwi.
H-Takie tam... braterskie bitwy. Bądź gotowa na 19, bo mam zamiar Cię porwać. - Oznajmił, lekko się przy tym uśmiechając.
D-Mam się bać?
Dan-Jego nie musisz się bać. - Powiedziała Danielle, lekko się uśmiechając i rozdzielając chłopaków.
P-Dokładnie kochana. Chodź, przygotujemy Cię! - Perrie w jednej sekundzie pociągnęła mnie w stronę moich walizek. W końcu przecież jeszcze nikt się nie rozpakował i nie raczył wybrać pokoju. Dziewczyna otworzyła moją walizkę, powoli oglądając rzeczy które zabrałam.
P-Mam taką samą. - Uśmiechnęła się, pokazując na koszulę w kolorze jasnego różu.
D-Skoro tak... to ją założę. - Perrie podała mi jeszcze czarne rurki i szpilki w tym samym kolorze. Przebrałam się, lekko umalowałam z pomocą dziewczyny Zayn'a i wyszłam do salonu.
D-Gdzie Harry? - Spojrzałam na wyświetlacz telefonu. Jest po 18.
Dan-On już jest na miejscu. Wkrótce się wszystkiego dowiesz. - Odpowiedziała mi uśmiechnięta brunetka, siedząca na kolanach Liam'a.
El-Idź już kochana, bo się spóźnisz. - Eleanor mnie przytuliła, po czym tylko dodała ciche "powodzenia". Wszyscy mnie wspierają, chociaż nie wiem w czym, ale gdzie do cholery jest Roksana? Przecież nie zna tego miasta, więc gdzie mogła wyjść? Zeszłam na dół hotelu, a tam czekała na mnie limuzyna. Dojechałam dziesięć minut przed 19. Wyszłam z samochodu i ujrzałam wieżę Eiffla... Co ja tutaj robię? Kierowca powiedział mi że mam wjechać na samą górę. Lekko oszołomiona udałam się w stronę... wielkiej windy? Wjeżdżając, czułam na twarzy lekki wiatr który nieznacznie rozwiewał moje włosy. Była dokładnie 19. Dojechałam na sam szczyt. Nikogo nie było, a to przyprawiało mnie o dreszcz. Podeszłam do poprzeczki podziwiając panoramę miasta. Nagle ktoś objął mnie od tyłu. Obróciłam się. Zobaczyłam Harre'go, ubranego w białą koszulę, beżowe spodnie, czarną marynarkę i muszkę. Wszystko naturalnie dopełniały białe Conversy.
D-Hej, elegancie. O co tu chodzi? - Zaczęłam, bawiąc się muszką, ale jednocześnie spoglądając prosto w Jego szmaragdowe oczy. On odpowiedział tylko uroczym uśmiechem.
H-Chciałem Ci to powiedzieć już od pewnego czasu, ale czekałem na odpowiedni moment. - Spojrzałam na Niego zdziwiona, lecz nadal uśmiechnięta. Harry lekko musnął moje usta. Poczułam stado motyli w brzuchu, kontynuując pocałunek. Po chwili wtuliłam się w tors... teraz to już chyba raczej mojego chłopaka.
H-Kocham Cię. - Szepnął mi wprost do ucha, bawiąc się moimi włosami.
D-Ja Ciebie też. - Oznajmiłam, po czym przypieczętowałam to wszystko pocałunkiem. Gdy już lekko się ogarnęliśmy, Harry wyciągnął z kieszeni małe pudełeczko, na co ja obdarzyłam Go promiennym uśmiechem.
H-Pozwolisz? - Zapytał, pokazując mi przepiękny złoty naszyjnik z serduszkiem. Obróciłam się, odgarniając włosy. Na podarunku z jednej strony było wygrawerowane "Forever", zaś z drugiej były nasze imiona.
D-To słodkie. - Oznajmiłam, ponownie odwracając się w Jego stronę. Na wieży spędziliśmy chyba dwie godziny. Po tym czasie postanowiliśmy wracać. Weszliśmy do apartamentu, który świecił pustką. Na środku salonu leżała różowa kartka.
D-"Drodzy Darry!..." - Czytając pierwsze słowa lekko się zarumieniłam, na co Harry objął mnie w talii, kładąc głowę na moim ramieniu. Kontynuowałam czytanie...
D-"... Wyszliśmy do klubu. Zayn i Louis nie mogli wytrzymać, więc co zrobić? Zostawiamy was samych pewnie do 3, bo znając chłopaków o tej godzinie będą już sztywni. Pozdrawiamy ; Danielle & Eleanor & Perrie" - Ucieszyłam się czytając ten list, lecz ciągle męczyła mnie sprawa z Roksaną. Obraziła się? Nie mogłam się długo zastanawiać, bo mój serdeczny chłopak "usadził" mnie na swoich kolanach, otwierając laptopa.
H-Może mały twittcam? - Zasugerował, bawiąc się moim naszyjnikiem.
D-Z Tobą? Zawsze. - Odpowiedziałam, a po 5 minutach rozmawialiśmy już z fanami One Direction. Jak się okazało, ja też miałam kilku fanów. Spojrzałam na mój profil na twitterze. Nie ma to jak 3,500 obserwujących.
H-O, to jest ciekawe. - Wypowiedział Harry, pokazując mi na pytanie.
H&D-Czy jesteście parą? - Przeczytaliśmy wspólnie.
H-Od dzisiaj. - Odpowiedział z uśmiechem Hazza.
D-Albo raczej od kilku godzin. - Dopowiedziałam. Po godzinie spędzonej z fanami, poszliśmy położyć się spać. Pokoje były już przydzielone. Moje bagaże stały w tym samym pokoju co Harre'go. Czyli wszyscy wiedzieli o tym co się stanie, oprócz mnie... Około 23 wtuliłam się w tors mojego chłopaka, odpływając do krainy snów... Przed tym powiedziałam tylko ciche "Dobranoc", na co odpowiedzią był pocałunek w czoło. Ten związek zapowiada się naprawdę ciekawie...

Witam wszystkich serdecznie! Rozdział 9 :D
W końcu napisałam coś... normalnego? Mam nadzieję, że Wam się podoba, a to jest najważniejsze... A tak na marginesie, za 3 dni urodziny Harre'go!
Ciekawe jak je będzie świętował :D
Życzę mu z całego serca aby nigdy się nie zmienił, żeby przez całe życie był tym uśmiechniętym chłopakiem... No i to chyba na tyle :)

Pozdrawiam, Anne < 3

poniedziałek, 28 stycznia 2013

Rozdział 8

Z perspektywy Harre'go*

Jest 11, a my nie jesteśmy na zakupach. Dziewczyny stwierdziły że nie chce się Im chodzić po galeriach, a ja z Zayn'em tylko przytaknęliśmy wiedząc, że wykupiły chyba połowę całego asortymentu z ulubionych sklepów. Więc teraz chodzimy po centrum i rozmawiamy. Destiny jest szczęśliwa, a to jest dla mnie najważniejsze w tej chwili. Pomyślałem, że po powrocie z Polski możemy gdzieś pojechać całą grupą. W końcu Destiny ma jeszcze 2 miesiące, po czym idzie do szkoły. W międzyczasie ja będę musiał gdzieś wyjeżdżać na przykład na koncerty, spotkania, wywiady... Będziemy się wtedy mijać, dlatego chcę żebyśmy teraz spędzali jak najwięcej czasu razem.
H-Co powiecie, żeby po powrocie z Polski gdzieś pojechać całą ekipą? - Bałem się, że Destiny źle na to zareaguje. W końcu umarł jej tata. Nienawidziła Go, ale to w końcu Jej ojciec.
D-Z chęcią. - Moje obawy minęły. Panna Lewis uśmiechnęła się do mnie najserdeczniej jak tylko się da.
P-Co powiecie na Paryż?
Z-A później jakieś wyspy? - Perrie i Zayn spojrzeli na siebie porozumiewawczo, jakby czytali sobie w myślach. Zawsze sądziłem że ta dwójka jest niezwykła, a teraz tylko umacniali mnie w moich przypuszczeniach.
D-Z wami zawsze! - W tej chwili Destiny spojrzała na Perrie, jakby teraz one się porozumiewały telepatycznie.
P-Alee... wtedy to już musimy iść na zakupy!
D-TAK!
H&Z-NIE! - Wiedziałem że się wkopię z tym pomysłem. Ale z drugiej strony, zbliżę się do Destiny... dla Niej zniosę nawet te zakupy.

Z perspektywy Destiny*

Następnego dnia*

 Właśnie po raz ostatni żegnam się z ojcem. Wszyscy już chyba poszli, a ja pomimo wszystko siedzę nad Jego grobem i wspominam. Mówię do kawałków kamienia, ale czuję jakby przy mnie był. Po twarzy spłynęła mi jedna, drobna łezka.
D-Nienawidziłam Cię, teraz mi Cię brakuje. Popełniłeś wiele błędów, ale byłeś człowiekiem. Kocham Cię tato. - Wypowiedziałam, po czym obróciłam się i ujrzałam wzruszonego Harre'go. Podeszłam do Niego, po czym Go przytuliłam.
D-Ej, co się dzieje? Jutro jedziemy do Francji a Ty masz minę jakby Cię bawół kopnął. - Wyszeptałam mu do ucha, po czym ucałowałam w policzek.
H-Jak to jutro?
D-Emm, bo dzisiaj wracamy. Nie chcę tu siedzieć. - Hazza mnie objął, po czym ruszyliśmy do wyjścia z cmentarza. Wieczorem byliśmy już w Londynie. Przenocuję z Roksaną u chłopaków, bo w końcu mama i Daniel jeszcze zostali w Polsce. Siedziałam w ogrodzie, otulona w bluzę Harre'go. Rozmyślałam nad tym wszystkim co się ostatnio zdarzyło. Ciekawi mnie, dlaczego ojciec zmarł. Przecież był zdrowy... chyba że o czymś nie wiedziałam. Nagle ktoś mnie przytulił.
R-Przepraszam Cię kochana. Po prostu nie mogłam. - Zastanowiło mnie dlaczego Roksana rozpacza. W końcu to nie był pogrzeb kogoś z Jej rodziny. W sumie nie chciałam żeby płakała, więc wolałam żeby została.
D-Ej, spokojnie. Był ze mną Harry, a ja nie chciałam żebyś płakała, więc jest okej. - Roxi poszła do domu, widząc że chcę pomyśleć... w samotności. Zauważyłam postać zmierzającą w moją stronę. Naprawdę? Nie mogę posiedzieć sama? Zdziwił mnie fakt, że obok mnie usiadł Lou.
D-Czy to była podpucha? - Louis chyba nie wiedział o co chodzi. Przez chwilę milczał...
Lou-Jeśli chodzi o szpital, to ja tego nie planowałem.
D-Spoko. Eleanor jedzie z nami? - Zaciekawiło mnie to. W końcu nikt z zespołu jej nie lubił.
Lou-Tak. Chłopaki powiedzieli że jak wszyscy to wszyscy. Zaraz powinna tu być. - Po chwili milczenia Louis poszedł do domu. Zaczęło się robić coraz chłodniej, ale pomimo tego chciałam tu siedzieć. Myślałam, co łączy mnie z Harry'm. Znamy się tak krótko, a zachowujemy się jakbyśmy znali się od dziecka. Od takiego małego szkraba, który jeszcze dobrze nie chodzi a już ma przyjaciół. Nagle poczułam że ktoś mnie podnosi. Nie był to nikt inny jak Harry.
H-Przeziębisz się. - W jego głosie czułam troskę.
D-Puść.
H-Nie. Nie znasz jeszcze Danielle i... Eleanor. - Na imię tej drugiej skrzywił lekko usta.
D-Ej, kochanie nie denerwuj się. - Na słowo "kochanie" ukazał swoje dołeczki w policzkach.
H-Wiesz, kochanie... mam dla Ciebie prezent w Paryżu... - Nie zorientowaliśmy się, a byliśmy już w salonie. Cholera, wszyscy to słyszeli.
Lou-Kochanie? Czyli jednak? - Eleanor dźgnęła Louis'a w żebro. Harry mnie "odłożył" i poszłam się przywitać z Danielle i Eleanor. Wydawały się miłe. Nie rozumiem dlaczego nikt nie lubi dziewczyny Louis'a. Może czas pokaże Jej prawdziwe oblicze? Porozmawiałam chwilę z Nimi i poszłam do Perrie. Z nią rozumiałam się najlepiej.
P-Co jest między Tobą i Harry'm? Ani ja, ani Zayn nie możemy was rozgryźć. - Spytała się, uważnie mnie obserwując.
D-Przyjaźnimy się. - Posłałam Jej serdeczny uśmiech.
P-My znamy się krótko, ale mogę Ci powiedzieć że Harry patrzy na Ciebie inaczej. - Inaczej znaczy jak? Echh, loczek powiedział że ma dla mnie prezent w Paryżu... Może tam dowiem się czegoś więcej? Tylko że Jego najdłuższy związek trwał 2 miesiące! Trochę mnie to niepokoi. Ale słowa Perrie dodały mi otuchy, "Patrzy na Ciebie inaczej". Ona i Zayn tworzyli niezwykle tajemniczą parę. Tylko że została jedna rzecz... Chyba jestem zakochana w loczku...

Rozdział 8! Hohoho, mam nadzieję że się podoba. Tajemnica, wszędzie jedna wielka tajemnica, ale do czasu...

Pozdrawiam, Anne < 3


sobota, 26 stycznia 2013

Rozdział 7

Z perspektywy Destiny*

Siedzę, przyglądając się mojemu kierowcy. Znamy się jeden dzień, ale jesteśmy bardzo blisko. Zazwyczaj osoby które zna cały świat nie są aż tak ufne. Może Harry był wyjątkiem? Albo uznał że mi na Nim zależy... tylko że to akurat jest prawdą. Jedziemy już od 10 minut w ciszy, żadne z nas nie zaczęło tematu. To wszystko jest istnym szaleństwem, bo Hazza zachowuje się jakbyśmy byli najlepszymi przyjaciółmi, albo nawet w związku. W pewnej chwili gdy zatrzymaliśmy się na czerwonym świetle, mój loczkowaty kierowca uśmiechnął się, ukazując swoje prześliczne dołeczki i spojrzał się na mnie.
H-Wprost Cię uwielbiam. - Zdziwiłam się. Co mogło się kryć za tymi słowami? O co chodzi? Harry znowu ruszył, a ja otworzyłam schowek w samochodzie. Płyty, wszędzie płyty. Spojrzałam na płytę One Direction, a po chwili pierwsze nuty piosenki zaczęły wybrzmiewać z głośników.
H&D-Live while we're young. - Hazza spojrzał na mnie ze zdziwieniem. Pewnie nie sądził że znam Ich piosenki. Nie minęła chwila, a zaczęliśmy się wygłupiać i śpiewać. Następne było "Kiss You".
D-Ej głupku, uspokój się! - Krzyknęłam w chwili gdy zaczął prowadzić samochód jak Louis w teledysku. Ale on dalej swoje. Po chwili zajechaliśmy pod dom... wróć willę One Direction. Cały czas się śmialiśmy. Harry wysiadł z samochodu i jak dżentelmen otworzył mi drzwi. Wysiadłam, po czym znowu wybuchliśmy niekontrolowanym śmiechem. Reszta zespołu i Roksana wyczekiwali na nas obok samochodu Niall'a, patrząc się jakby zobaczyli idiotów. Loczek wziął mnie na ręce... znowu, i udaliśmy się w stronę domu, cały czas się śmiejąc. Gdy weszliśmy do domu, usiedliśmy na kanapie w salonie, a ja pocałowałam Harre'go w policzek. Nawet nie zauważyłam, a przyglądała nam się reszta.
Lou-Wiedziałem! Ha, mówiłem! - Nasz Boo-Bear wydarł się tak, że zbudziłby umarłego z grobu. Spojrzałam się na niego z wielkim zdziwieniem.
D-Co wiedziałeś? - Spytałam, po czym spojrzałam się na Hazzę, po Jego minie też nie wiedział o co chodzi. Zayn walnął Louis'a w ramię.
Z-On wiedział że przyjdzie Perrie. Tak, przed chwilą do Niej dzwoniłem i wpadnie. - Wyglądał jakby zmyślał na poczekaniu, ale dobra nie wnikam. Po 15 minutach się zjawiła. Gdy weszła do salonu wszyscy zaczęli się śmiać. Miała na sobie taką samą koszulę jak ja. Niall przyniósł jedzenie, a ja spojrzałam się na niego jak na totalnego idiotę.
D-Wiesz że tu jest 8 osób, a nie 40?
P-On je za te 32 pozostałe. - Perrie wydawała mi się pogodną osobą. Rozmawiałyśmy 10 minut, bo tyle chłopaki wybierali film. W końcu wybrali... przynajmniej tak mi się zdawało.
Z-Harry, nie będziemy oglądać "Bambi"! Powaliło Cię? - Wraz z Perrie i Roksaną wybuchłyśmy śmiechem. Podeszłam do loczka, odgarnęłam mu kosmyk loków, spoglądając prosto w oczy.
D-Mój kochany głupku, to obejrzymy kiedy indziej. - Usłyszałam tylko ciche "uuuuu". Oczywiście ze strony chłopaków. Echh... podeszłam do wielkiej sterty filmów i wybrałam jakiś film. "Sierociniec", no niech będzie. Po kilkunastu minutach żałowałam wyboru.
R-To ja chyba wolałabym Bambi. - Moja przyjaciółka wyglądała jakby zaraz miała umrzeć. Niall Ją przytulił. Okej, czy o czymś nie wiem? Dobra, ja w sumie też od kilku minut siedzę wtulona w loczka. W trakcie filmu zadzwonił mój telefon. Dziękuję! Poszłam do kuchni i odebrałam.
D-No hej mamo co jest? - Powiedziałam już w bardziej roześmianej postaci.
M-Domyślam się że jesteś u chłopaków, to dobrze. Pojutrze jedziemy do Polski. - Moja mama powiedziała takim głosem jakby miała się zaraz rozpłakać.
D-Do Polski? Ale po co? - Nie kryłam zdziwienia.
M-Twój ojciec. Ja wiem co On zrobił w życiu ale On... - W tej chwili usłyszałam pociąganie nosem, spowodowane pewnie przez płacz.
M-On nie żyje.
D-Kiedy mam być w domu?
M-Możesz przyjechać jutro. Nie chcę abyś się martwiła. Do mnie przyszła Dorothy, moja koleżanka więc jest okej.
D-Daniel wie?
M-Śpi. Widzimy się jutro kochanie. Pa! - Rozłączyłam się. Moje oczy się przeszkliły. Nawet po tym jak próbował zniszczyć moje życie jest mi przykro. To jednak ojciec. Padłam na kolana, zalewając się łzami. Ktoś mnie nagle przytulił. To był Harry. Podniósł mnie z podłogi, niosąc do jakiegoś pokoju. To pewnie Jego pokój. Nagle weszła Perrie, zdziwiło mnie to. Jak już, spodziewałam się Roksany. Usiadła obok mnie i przeczesując mi włosy spytała co się stało. Otworzyłam się, tłumacząc jej i Harre'mu wszystko. Od tego że mój ojciec od roku niszczył mi, bratu i mamie życie, do tego że nie żyje. Do pokoju weszła Roxi wraz z pozostałym 1D. Wszyscy mnie przytulili. Taki zbiorowy misiak. Pewnie słyszeli wszystko. Są fantastyczni, bo po chwili już nie płakałam. Perrie mnie zapewniła że jutro idziemy z Harry'm i Zayn'em na zakupy. Trochę Ich pomęczymy. Nie wydali się zachwyceni, ale pewnie pomyśleli że to poprawi mi humor. Roksana wcześniej umówiła się że wyjdzie gdzieś z Niall'em.
D-Ouu, mój brat ma za 6 dni urodziny!
H-Ile ma lat?
D-Będzie miał siedem.
H-Ja się tym zajmę, tylko muszę wiedzieć co lubi.
D-Sam z Nim porozmawiasz. - Puściłam mu oczko, po czym wpadłam na pomysł.
D-Chcę obejrzeć "Bambi". - Wszyscy wydali się zaskoczeni, lecz Harry był w siódmym niebie. Wszyscy przystali na mój pomysł i poszliśmy oglądać film. Zyskałam nowych, wspaniałych przyjaciół...



Rozdział 7. Ogłoszenie parafialne! Od teraz rozdziały będą dodawane co 2/3 dni. To wszystko ze względu na to że w końcu zabraknie mi weny, a opowieść skończy się w chwilę. A chce trochę to pisać. Na takie zakończenie wstawiam powalające zdjęcie Louis'a. Naprawdę, nie mam pytań...

Pozdrawiam, Anne < 3