Z perspektywy Harre'go*
Usiadłem naprzeciwko pokoju, w którym jest Destiny. Badania ciągną się niemiłosiernie. Zero informacji, brak reakcji. Ci lekarze mnie wykończą.P-Spokojnie, wszystko będzie dobrze. - Doszła do nas Perrie. Zastąpiła Roksanę, z którą w ogóle nie wiemy co się dzieje.
H-Może zadzwonimy do Roksany? - Wypaliłem. Pomyślałem, że to może być dobry pomysł. Nie chciałem denerwować Destiny, ale może zobaczyłaby, że Jej przyjaciółka wciąż jest przy Niej. Nie zapomniała o niczym.
N-Dzwonię.
Z-Stary, skąd masz do Niej numer? - Nialler się oddalił, rzucając krótkie "zaraz wracam". Coś Ich łączyło? Może to był ten problem, przez który się pokłóciły? Ale przecież się nie kłóciły, tylko Destiny była oschła. Nie mam pojęcia dlaczego, ale tak było. Może coś przeczytała, może Roksana zrobiła coś źle? Chyba wiem za mało o mojej dziewczynie. Przecież spędzaliśmy razem tyle czasu. Czuję się jak w jakimś dramacie.
L-Pan Styles? - Podszedł do nas lekarz. Moje ciało odmówiło posłuszeństwa. Wyczuwałem, że zaraz się dowiem że Ona nie żyje, albo zaraz umrze. Że zostały mi ostatnie minuty wraz z Nią. Kiwnąłem głową i poszedłem za lekarzem.
L-Jest wycieńczona. Czy ma dobrą dietę?
H-Tak. Sam Jej gotuję, a Ona sama je zdrowo. Nigdy nie było problemu z niczym. Tylko dzisiaj została sama. - Przecież przez jeden dzień nic by się nie zmieniło. To wszystko było dziwne.
L-To nie powstało przez jednodniowy wyskok. Podejrzewam, że może mieć bulimię. Nie w wielkim stopniu, ale czy coś się stało w ostatnich dniach? Coś, przez co zmieniła się z zachowania? Niech pan porozmawia z Nią i przyjaciółmi. Do państwa należy teraz w większości szansa, na pomoc. - Odszedł, zostawiając mnie samego. Ostatnio była inna, ale tylko w stosunku do Roksany. Chyba Ona naprawdę jest nam potrzebna, do rozwiązania tego problemu. Może zrobiła coś, o czym wiedziały tylko One i przez to się pokłóciły? Uchyliłem drzwi od sali, gdzie leżała moja dziewczyna. Podszedłem bliżej. Kaskada ciemnych włosów, opadająca na śnieżnobiałą twarz. Była blada, naprawdę. Jak mogłem tego nie zauważyć? Makijaż? Przecież nie miałaby go ciągle na sobie. Z resztą się nie malowała, tylko na jakieś większe wyjścia. Usiadłem obok Niej, bawiąc się naszymi dłońmi. Nie mogłem sobie tego poukładać w głowie.
D-Kocham Cię. Przepraszam. - Obudziła się. Zatraciłem się w tych oczach, które powoli się otwierały.
H-Nie przepraszaj. Nie chcę się w nic bawić, więc o co chodzi? - Rzuciłem prosto z mostu. Spojrzała na mnie z przerażeniem. Bałem się, że Ją wystraszyłem. Tylko czym? Przeniosła moją dłoń, na swój brzuch. Pierwsze spostrzeżenie? Ciąża. Teraz pewnie ja zbladłem, na kolor śniegu. Bez słowa wstałem i wyszedłem. Na końcu korytarza zauważyłem Roksanę. Podbiegłem.
H-O co tu do cholery chodzi? - Po Jej minie, wiedziałem że wie. Dlaczego tak wcześnie tu przyjechała? Była w pobliżu?
R-Harry, kochany to nie ma sensu. Ona zniszczy Waszą karierę, to nie ma sensu. - Nie poznałem Jej. Przede mną nie stała ta sama dziewczyna. W Jej oczach widziałem nienawiść, chęć do zabicia. Opuszkami palców przejechała po moim policzku. Kątem oka zauważyłem, że reszta patrzy na nas z niemałym zdziwieniem. Odepchnąłem Ją.
R-Niegrzecznie. Nie będę się bawić w kotka i myszkę. Wiesz, jakie Ona bierze tabletki? - Destiny zawsze brała tabletki na mikroflorę w jelitach, czy coś takiego. Podrzuciła Jej inne? Ruszyłem w stronę naszej ekipy. Chłopaki, Perrie i Danielle, która przed chwilą przyjechała. Wszyscy mnie wspierali. Tylko Niall ruszył w stronę Roksany. Rozmawiali, a po chwili wrócił, zalany łzami.
N-Ona chciała Ją zabić. Za to, że Jej się ułożyło w życiu. Że jest z Harry'm. Znienawidziła Ją w chwilę.
P-A może to był Jej plan? Od początku, nie mogłam Jej zaufać. - Wróciłem do Destiny. Siedziała zwinięta w kłębek. Po prostu zwijała się z bólu. W tej chwili nikt nie wiedział, co Ona łykała.
H-Louis! - Krzyknąłem. Po chwili do sali wbiegł pasiasty.
Lou-Co jest?
H-Jedź do hotelu. W mojej sypialni obok łóżka powinny być tabletki. Te, co Destiny łykała. Przywieź je tu. - Bez słowa wyszedł. Nie zamknął drzwi. Zauważyłem, że ciągnie ze sobą Liam'a. Dobry pomysł. Nagle urządzenia zaczęły cichnąć, pracować niepłynnie.
D-Kocham Cię, Harry. - Destiny ułożyła się prosto, przymykając oczy. Zawołałem lekarza. Zjawił się po chwili, z całą ekipą. Zaniemówiłem. Na moich oczach walczyła o życie. Dziewczyna, która po raz pierwszy jest mi tak bliska, może odejść. Rozpłakałem się jak dziecko. W pewnej chwili przestali. Spojrzałem na lekarza, kiwającego głową.
L-Jest bardzo źle. Gdybyśmy wiedzieli co się stało. - Już chciał wychodzić. Zatrzymałem Go.
H-Ona brała tabletki na pracę organizmu, na wspomaganie. Pewna dziewczyna podmieniła te tabletki. Mój przyjaciel pojechał po nie. Zaraz powinien być. - Wyrzuciłem, na jednym oddechu.
L-To nam pomoże, w rozwiązaniu sprawy.. - Nie skończył.
Lou-Jestem! Mam! - Do sali wbiegł Louis. Podał lekarzowi tabletki, które ten zabrał na analizę. Ponownie usiadłem obok Destiny, która lekko się uśmiechała. Teraz pomyśli, że jest dla mnie ciężarem. Ucałowałem Ją we włosy, przypominając sobie jak pokazała mi swój brzuch. Czy chodziło, że ją boli? O tabletki? Przecież nie wykryli że jest w ciąży, prawda?